Kobiety nie dajcie sobie wmówić, że duże, dobrze oświetlone lustro nie jest niezbędnym wyposażeniem łazienki. Odkąd dorobiłam się takowego, moje brwi przestały sprawiać, że wyglądam jak potomek Breżniewa. Nie mam potrzeby wyskubania sobie całego nadocznego owłosienia niczym Whoopi Goldberg, ale miło jest widzieć, co stanowi nadmiar i móc się tego pozbyć. A że czynność regulacji brwi jest bardzo bezrefleksyjna sama w sobie, wykonując ją postanowiłam zastanowić się, czemu właściwie kobiety tak wiele włosów ze swego ciała usuwają.
W ogóle bardzo zadziwiające jest to, ze mężczyźni z jednej strony bardzo ochoczo rozprawiają o walorach pozbawionego zbędnego owłosienia ciała kobiecego, ale jednak z drugiej strony jakby zupełnie zapominali, że nasze gładkości nie są czymś zupełnie naturalnym. W ogóle naturalne nie są, walczymy z naturą, która nam te włosy w miejscach przeróżnych dała i staramy się pozbawić jakichkolwiek związków z pierwotnością. Kobieta staje się lalką, niczym plastikowym tworem, po którym bez oporów może prześlizgiwać sie dłoń mężczyzny.
A przecież włosy rosną.
Skubiemy pęsetkami włosy na twarzy, by nadać kształt brwiom. Bardziej zaatakowane przez hormony kobiety wyskubują sobie włoski z brody i spod nosa. Dręczą się i torturują, by zachować gładkość. Sięgają po specyfiki przeróżne umieszczone przez producentów na drogeryjnych półkach w kolorowych opakowaniach. Wyjątkowo delikatne plasterki z woskiem pszczelim do wyrywania włosów na twarzy. Jak delikatne może być wyrywanie? Przyklejenie do plastra wszystkich włosów na odcinku kilku centymetrów i wyrwanie ich jednoczesne jednym gwałtownym ruchem tak kojarzy mi się z delikatnością, jak lewatywa wykonywana za pomocą węża ogrodowego.
Zawsze można odrzucić metody woskowania i zainwestować w kremy i pianki. Landrynkowe nakrętki sugerują słodycz, która nijak ma się do zapachu, który rozprzestrzenia się natychmiast po ich zdjęciu. Chemia najwyższych lotów, która pewnie stosuje się do zabijania karaluchów. Upośledza węch, a dłuższe przebywanie w jej oparach w łazience może wywoływać problemy ze wzrokiem. Należy to rozprowadzić równomierną warstwą na wybranej części ciała, z której chce sie włosów pozbyć. Jestem jeszcze w stanie wyobrazić sobie wykonywanie tej czynności na nogach, ale nijak nie mieści mi się w głowie, ze śmierdzące mazidło ktokolwiek chciałby sobie rozprowadzić tuż pod nosem. To może już lepiej ten wosk. Bo chyba nie golenie. Nie wiem, czy jakakolwiek kobieta ze stoickim spokojem mogłaby korzystać codziennie z maszynki do golenia niczym rasowy mężczyzna. Może są takie, które zostają do tego typu działań zmuszone, doprowadzone do skrajnej desperacji, ale jeśli mają jakikolwiek wybór…. No właśnie jaki wybór?
Szeroki wachlarz tortur oferowanych w zamian za gładkie ciało przyprawia o dreszcze. Wosk, maszynka, krem, pianka, DEPILATOR. Och to dopiero nazwa urządzenia, którego nie powstydziłby się kat na usługach Hiszpańskiej Inkwizycji. Pewnie też żadna kobieta nie spodziewa się doznań jakie taki depilator gwarantuje, tak jak nikt nie spodziewał się Hiszpańskiej Inkwizycji. Tysiące pęsetek wyrywających włosy nieprzerwanie i bezlitośnie, rzędami, kępami i we wszelakich dostępnych konfiguracjach. Na samą myśl każdemu mężczyźnie przebiegają ciarki po plecach i pojawia sie zimny pot. A kobiety to znoszą. Może nie bez bólu, może nie bez cierpienia, ale jednak.
Od kobiet wymaga się, żeby były niemal bezwłose. Pozbawiają się owłosienia z niezwykła starannością w imię jakiegoś plastikowego ideału. No ale przecież nie wypada straszyć gąszczem na łydkach i pod pachami. Jedynym miejscem, gdzie gęstość owłosienia jest wymagana jest głowa, a dokładniej górne jej rejony (no bo przecież twarz już wymaga jakiegoś ujarzmienia tego, co tam wyrasta) Burza włosów na głowie i totalna golizna w każdym innym miejscu. Ktokolwiek to wymyślił, musiał kobiet bardzo nie lubić. Tylko czy kobiety same siebie lubią, skoro dla tego niedoścignionego ideału są w stanie znosić tak wiele?
aż nie wiem co napisać, żeby nie wyjść na bezdusznego faceta :roll:
Grunt, żeby nie wyjść na bezwłosego faceta ;)
100% prawdy w prawdzie!
Wiesz, że nigdy się nad tym tak dłużej nie zastanawiałam, ale… coś w tym jest!
Myślę, że podobnie jest z noszeniem szpilek – ekstremalna „wygoda” ;)
Pewnie można by znaleźć jeszcze kilka innych przykładów tego co robimy aby się podobać… innym :)
Pzdr Aniado
aniado co do szpilek, to kiedyś popełniłam tekst na ten temat
Jego skrótową wersje odkopałam w przepastnych otchłaniach internetu
http://nafioletowo.old.mtvnetworks.pl/wpis/1825572/TOR_PRZESZKOD_W_SZPILKACH.htm?m=12&y=2007
Jednak całość była dłuższa i rozważała przeróżne aspekty biegania w butach-szczudłąch ( które uprawiam i nie wstydzę siedo tego przyznać)
strasznie ten skok z łydek na podbródek bezceremonialny.
Bardzo przepraszam, że taka bezceremonialna jestem i nie zanużyłam się w meandry pach i strefy bikini. CHyba rzeczywiście tym rejonom powinnam poświęcić osobny akapit.
co najmniej oddzielny na pachy i na bikini. !!!
Przeczytałem. I idę obejrzeć Mela Gibsona, zrywającego sobie wosk z nogi w filmie Nancy Mayers… Cytował go nie będę (bo to ponoć passe), ale i butelka wina się znajdzie, i Frank z winyla…
Tylko patrząc na woskowanie nóg nie dowiesz się co czują kobiety, a tym bardziej czego prgną ;)
No chyba, że dużo tego wina będzie :P