Post mortem. Historia Zofii Dwornik – teatr przez uszy

Ja wiem, że od premiery (na której nie byłam i nawet teraz nie jestem w stanie powiedzieć dlaczego, chociaż zaproszenie miałam) minęło już trochę czasu. Słuchowisko „Post Mortem Historia Zofii Dwornik” stworzone przez Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi powstało bowiem w 2022 r. Ale dopiero teraz przyszło mi go wysłuchać i mogę  się na ten temat wypowiedzieć.

Muszę się przyznać, że miałam pewne obawy przed wysłuchaniem i wyrażeniem opinii. Obawy dotyczyły tego, że darzę sympatią twórców (Sebastiana Adamkiewicza i Mikołaja Szczęsnego) i w takiej sytuacji dużo trudniej odciąć się od odczuć własnych i skupić wyłącznie na kwestiach artystycznych. Ale podjęłam wyzwanie.

Lubię być zaskakiwana, a początek słuchowiska mnie zaskoczył. Człowiek wie, że gdzieś tam będzie o Katyniu. To znaczy człowiek, który jakoś z własnej woli i w pełni świadomy sięgnął po słuchowisko, a nie taki, co mu je puszczono przez przypadek. No i ten człowiek spodziewa się tego Katynia i na starcie dostaje nim po uszach. I zaraz zaskoczenie, bo to nie naprawdę. To znaczy wie się, że słuchowisko to nie naprawdę, bo to tylko rodzaj teatru ale przez uszy, ale jak się myśli, że na starcie trafia się od razu do katyńskiego lasu i uczestniczy w egzekucji, to za chwilę będzie się z tej iluzji gwałtownie wyrwanym.

I bardzo dobrze. Bo niemal natychmiast  wchodzi się w świat wielowymiarowy, odwołujący się do różnych czasów akcji, różnych sytuacji, ale nie tylko. Co prawda można bez żadnego zaplecza kulturowego czy historycznego podejść do tego słuchowiska i ewentualne tropy zbadać sobie później. To też interesująca przygoda. Jednak posiadają podbudowę jest się w stanie od razu zaczerpnąć z tego słuchowiska więcej. Historia II wojny światowej. Historia Katynia. Historia polskiej kinematografii. Historia dramatu i teatru. Wiele elementów spotyka się w tym miejscu i przenika między sobą. Każdy dodaje coś nowego, wzbogaca historię, rozbudowuje ją.

Zofia Dwornik – bohaterka słuchowiska. Studentka łódzkiej Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, która dotkliwie odczuła konsekwencje powiedzenia głośno tego, o czym mówiło się jedynie po cichu. Jej ojciec, major Stefan Dwornik, zginął w Katyniu, a Zofia za powiedzenie prawdy o tej sytuacji została relegowana z uczelni i na rok trafiła do więzienia. W rolę Zofii Dwornik w dwóch perspektywach czasowych wcieliły się Sandra Korzeniak i Jadwiga Jankowska – Cieślak.

Jest też drugi bohater – Andrzej Wajda. Reżyser, który zrobił przecież film o Katyniu, znał Zofię Dwornik i sam swoją rodzinną historię katyńską, chociaż inaczej do niej i ujawniania prawdy o niej niż koleżanka ze studiów podszedł.

Pewien specyficzny sposób mówienia Wajdy, który został wykorzystany i wyolbrzymiony przez wszystkich parodiujących go przez lata, ułatwiły Adam Woronowiczowi wcielenie się w postać. Wystarczyło sięgnąć po ten chwyt i właściwie mamy postać jednoznacznie zidentyfikowaną. Trzeba było się tego trzymać, by słuchacze mieli punkt zakotwiczenia.

Do tego dochodzi Hanna Krall, która w wywiadzie opowiada o rozmowie z Wajdą w sprawie filmu „Katyń” i o tym, dlaczego reżyser nie mówił wcześniej o swojej rodzinnej historii z Katyniem związanej.

Jest tak jak we wspomnianym kinie Kurosawy: „Każdy z bohaterów ma swoją historię, swoją opowieść”. Każda z nich tworzą swoją całość, ale jednocześnie jest elementem większej całości i dopiero składając te elementy razem widzimy głębiej, szerzej, lepiej. Elementy słuchowiska i poszatkowane w nim historie wcale nie są łatwe do poskładania. Ale nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Do tego dochodzi atmosfera tajemnicy, niedopowiedzeń, zagrożenia, niemocy wobec systemu, które czasem są namacalne, a chwilami jedynie w domyśle. Czasem jest jednak lżej, weselej i trwa w najlepsze zabawa naszą wiedzą o kinie, w której nie możemy z wielkim przywiązaniem podchodzić do perspektywy czasowej obecnej w słuchowisku.

Dodam jeszcze tylko, że wspomnienie Antygony, dla której uczciwość wobec siebie i własnych przekonań jest ważniejsza niż ustanowione w danej chwili prawo, nie jest przypadkowe. Ale nie będę zdradzać rozwinięcia tego tropu, jak i przedstawiać jednoznacznych interpretacji co do poczynań ludzkich. Każdy może to sobie zrobić sam po przesłuchaniu „Post Mortem – historii Zofii Dwornik. Nie będzie łatwo, ale na pewno będzie ciekawie.

P.S. Mnie dane było wysłuchać wersji reżyserskiej. Dla prawdziwych nerdów ma to niebagatelne znaczenie, bo na filmy w takiej wersji chodzą oni specjalnie do kina. Nawet jeśli oznacza to jedynie dodatkowe 3 minuty materiału, a w przypadku słuchowiska jest to minut 8.

Fot. Dzięki uprzejmości twórców

Dodaj komentarz