Czy w Polsce w ogóle potrzebny jest feminizm?

Czy w Polsce w ogóle potrzebny jest feminizm? Czego te baby jeszcze chcą, skoro nie jest tutaj źle? Przecież Polska to nie jakaś Arabia. Kobiety przesadzają i są przewrażliwione. W Polsce nie żyje się źle i te nierówności są wyssane z palca. Feministkom się w głowach poprzewracało i domagają się nie wiadomo czego. Prawdziwa kobieta nie zajmuje się takimi pierdołami jak feminizm. Jakie molestowanie? W Polsce? W Egipcie to sprzedawcy klepią kobiety po pupach.

To taki zestaw kilku z wielu zdań, które pojawiają się natychmiast przy hasłach „molestowanie”, „nierówność płciowa”, „feminizm”. Nie wiem, czy jest to reakcja obronna mężczyzn, wyparcie, czy może próba udowodnienia samemu sobie (bo chyba nie tym kobietom, które o doświadczaniu nierówności czy molestowania mówią), że nie jest tak źle, jak kobiety opowiadają. Bo gdyby mężczyźni przyznali, że jednak tak źle jest, to musieliby zdać sobie sprawę, że jest tak źle także przez nich. Może nie dlatego, że dopuszczają się niewybrednych komentarzy czy złego traktowania „płci pięknej”, ale dlatego, że na to pozwalają.

No bo przecież w Polsce nie jest źle.
Kobiety mogą się uczyć NAWET na uczelniach wyższych. Takiej łaski dostąpiły. Tyko żeby nie próbowały czasem za bardzo tego potem wykorzystywać, bo się jeszcze okaże, że zamiast zajmować się tym, co do nich przynależy – dzieci, dom – to się biorą za kariery naukowe. Widocznie są wybrakowane, że nikt im tych dzieci nie chce zrobić i tego domu z nimi stworzyć.
Kobiety mają prawa wyborcze – czynne i bierne. Ale jakby ktoś chciał się zorientować, jak silną pozycję mają kobiety w polityce, to niech sobie poogląda program chociażby „Kawa na ławę” i prowadzi statystyki w kwestii występowania w nim kobiet. Bardzo dobre ćwiczenie na świadomość.
mem_marta_frej

A molestowanie? Jakie molestowanie? Kobieta zostaje klepnięta w pupę? I komentarz mężczyzny: Mnie też kobieta klepnęła.
Pytanie: Obca na ulicy?
Odpowiedź: Nie no, obca to nie, takich rzeczy się nie robi.
Otóż ROBI SIĘ, ale kobietom. TAK. Właśnie takie rzeczy się im robi. Nie wiem, co się dzieje w mózgu mężczyzny, że uznaje, że może klepnąć w pupę (albo może złapać za pierś) kobietę tylko dlatego, że ona jest… jest KOBIETĄ.

Teraz będzie MOJE doświadczenie. Jestem silną osobowością, potrafię być bezczelna, jestem pyskata, zdecydowana i na złe traktowanie reaguję dynamicznie, a w skrajnych przypadkach agresywnie. Jestem zatem w miarę bezpieczna, bo nie zostawiam przestrzeni. Nie usłuchałam, że dziewczynka musi być grzeczna, nie poddałam się temu, jak wypada się dziewczynce zachowywać, nie chciałam się nigdy pogodzić z nierównością płci. Zostało mi, a nawet pogłębiło się z wiekiem.
Ale czy to oznacza, że mnie NIGDY molestowanie nie spotkało?
Tak doskonale to nie jest.
Opiszę przykłady dwa. Takie, które mnie samą zaskoczyły i sprawiły, że poczułam się realnie zagrożona, straciłam całkowicie poczucie bezpieczeństwa i świadomość panowania nad czymkolwiek.

1. Byłam na studiach
Wracałam po spotkaniu ze znajomymi, a z uwagi na fakt, że mieszkałam blisko centrum, nie korzystałam z żadnego środka transportu – powrót do domu zajmował mi jakieś 10 minut. Było ciemno, ale nie była to jakaś noc, raczej wieczór.
W pewnym momencie zaczął za mną iść mężczyzna. Wokół nikogo, tylko on i ja. Szedł za mną chwilę i zaczął bardzo „uroczo” komplementować moje ciało, a następnie powiedział co i gdzie by mi wsadził. Naturalną reakcją było moje przyspieszenie kroku, bo niekoniecznie chciałam , żeby on mi cokolwiek gdziekolwiek wsadzał, a nawet żeby o tym mówił czy myślał.
Niestety zdałam sobie sprawę, że do domu mam jeszcze kawałek i nie ucieknę. Czułam się osaczona, zagrożona i trochę przerażona.
Postanowiłam coś zrobić, nawet głupiego, nawet ryzykownego, bo ta sytuacja sama w sobie była bardzo nietajna i nie wydawało mi się, żebym mogła ją jeszcze popsuć, a najwyżej naprawić.
Stanęłam.
Potem odwróciłam się do tego mężczyzny, spojrzałam na niego i zapytałam niczym rasowy dresiarz:
– Masz jakiś problem?
Koleś zdębiał. Pewnie spodziewał się wszystkiego – ucieczki, krzyku- ale nie czego takiego. I odpowiedział w sposób dość  głupi:
– Mówię do siebie.
Jak tylko zauważyłam, że przewaga jest chwilowo po mojej stronie to wycisnęłam ją jak cytrynę i poszłam za ciosem:
– Jak mówisz do siebie, to masz problem.
Przeszedł na drugą stronę ulicy. On, nie ja.
Czy poczułam ulgę? Nie wiem. Do domu wróciłam roztrzęsiona, a twarz tego faceta (przyjrzałam się na wypadek, gdybym musiała opisać policji… gdyby jednak stało się coś gorszego) pamiętam do dziś.
To najlepiej pokazuje, jak wiele to dla mnie znaczyło, jak bardzo się to na mojej psychice odcisnęło.
Skończyło się tak, jak się skończyło dlatego, że miałam trochę szczęścia, trochę odwagi, trochę brawury… ale co by było gdyby…

2. Przypadek z ostatniego roku.
Wracałam do domu wieczorem, ale nie była to noc. Stanęłam na przystanku czekając na autobus. Niestety byłam sama. Po chwili doszedł mężczyzna i stanął obok. Zaczął mi się przyglądać. Jak łatwo się domyślać poziom bezpieczeństwa natychmiast spadł mi do zera. W głowie odliczałam minuty do przyjazdu autobusu, ale jednocześnie wiedziałam, że wyruszenie pieszo niczego nie poprawi, bo on tam nie dla autobusu stoi, tylko dla mnie. Ja pójdę – on pójdzie. Skąd wiedziałam? Takie rzeczy się czuje.
Napięcie rosło, a mój poziom bezpieczeństwa spadał, bo facet stał obok, patrzył na mnie i nawet nie był zainteresowany tym, kiedy jakiś autobus podjedzie i czy jakiś nadciąga.
W końcu autobus się pojawił.
Poczułam ulgę, bo nawet jeśli by wsiadł  mną, to w autobusie trochę ludzi,  więc lepiej.
Tylko tak jak we mnie trochę napięcie opadło, tak najwyraźniej w nim wzrosło. Uznał chyba, że teraz albo nigdy. Że to jest jego moment.
Gdy wsiadałam do autobusu ruszył za mną i ostatnią rzeczą, jakiej doświadczyłam zanim zamknęły się drzwi, było klepnięcie w pupę.
Ogrom emocji, których w tamtej chwili doświadczyłam mnie przytłoczył. Była ulga, że te drzwi zamknęły się bez jego osoby w środku. Był szok spowodowany tym wszystkim. Była lekka panika, co by było gdyby ten autobus nie przyjechał w tej chwili.
635850281383436861

Co pokazują te dwa zdarzenia? Że nikt – ŻADNA KOBIETA –  nie jest bezpieczna. To się może przytrafić każdej.  I niech nikt mi tutaj nie mówi, że gdybym nie wracała wieczorem, to by się to nie przytrafiło. Jest listopad i teraz wieczór pojawia się po 16. Mam zrezygnować z pracy i życia, bo w społeczeństwie molestowanie jest tak naturalne jak oddychanie? Mam zrezygnować z życia codziennego, bo bandy zwyroli biegają po ulicach?
To nie ja zrobiłam źle, tylko oni. OBAJ.

I nie życzę sobie, żeby te moje doświadczenia jakikolwiek mężczyzna bagatelizował, że przecież nic się nie stało, że nie zostałam zgwałcona… Czy tylko totalna tragedia jest przekroczeniem granic? NIE.
To było absolutne przekroczenie mojej granicy bezpieczeństwa, cielesności, nietykalności. I jedynym tego powodem był fakt, że jestem KOBIETĄ.
I każda kolejna dyskusja o tym i innych rzeczach, których doświadczają kobiety, które są dla nich problemem, a przez mężczyzn uznawane są jako nieistotne pierdoły, których skrajne feministki używają jako argumentów tylko po to, by nie wiadomo co ugrać – doprowadza mnie do skrajności.

Mężczyzno – jeśli kobieta mówi, że doświadcza przemocy seksualnej chociażby tylko werbalnie, to nie mów jej, że przesadza czy jej się wydaje. Wysłuchaj i spróbuj zrozumieć. To nie są przypadki, wypadki, sprawy marginalne. To nie dzieje się tylko w określonych dzielnicach i dotyczy tylko szczególnego rodzaju kobiet. To nie jest patologia. To jest polska codzienność.
Nie jest w Polsce tak źle? Może źle nie jest, ale dobrze wcale.
Nam się to przytrafia. Nam – KOBIETOM. I wiecie kto nam to robi? WY – mężczyźni.
Nie, nie wszyscy. Nie każdy. Ale jacyś, którzyś… jednak…

z17562162ih

Z tego miejsca serdecznie dziękuję mężczyznom, którzy są feministami – tak, są tacy, istnieją, nie są dziwolągami z trzecią ręką, jednym okiem i czułkami – oraz tym, którzy może feministami jeszcze nie są, ale zdecydowanie nie są szowinistami. Dziękuję tym, którzy rozumieją, że klepanie po pupie obcej kobiety na ulicy czy w pracy to nie jest norma, tylko idiotyzm. Dziękuję tym, którzy nie uznają, że można wyrazić się jakże pochlebnie o tym, co by się z daną kobietą zrobiło lub co i gdzie by się jej włożyło tylko dlatego, że znaleźli się z nią w tej samej przestrzeni. Dziękuję tym, którzy traktują kobiety dobrze, z szacunkiem, na równi.
To niesie nadzieję, że taka postawa dopadnie też pozostałych.

11 thoughts on “Czy w Polsce w ogóle potrzebny jest feminizm?

  1. Bardzo celnie,trafnie i rzeczowo ujęte. Popieram. Dzisiaj niestety mężczyzn kultura obrazkowa „wychowuje” na zwierzęta. Jest z tym problem a przez to kobiety są traktowane jak rzeczy.

    • Mnie jeszcze bardziej od tych jaskiniowców przerażają ci, którzy niby sami nie robią, ale nie uznają za stosowane ganić tych, którzy robią…

  2. Ok, charakterystyczne dla fanatyków dopatrywanie się niewłaściwych przyczyn danych zjawisk (na przykładzie stwierdzenia, że nadreprezentacja mężczyzn na wyższych stanowiskach politycznych wynika z seksistowskiego spisku, a nie zwyczajnie z faktu, że radykalnie mniej kobiet interesuje się polityką i chce w niej działać) – check.

    Przedstawianie pojedynczych, patologicznych zachowań jako „normy” i sugerowanie, że w Polsce panuje przyzwolenie dla zachowań zboczeńców – check.

    Podpieranie swoich śmiałych stwierdzeń argumentami anegdotycznymi, oczywiście bez odnoszenia się do jakichkolwiek zweryfikowanych badań – check.

    Granie na emocjach capslockami i dramatycznymi trzykropkami – check.

    Obrazki propagandowe, przy których twórczość korwinistów to szczyt wyrafinowania – check.

    Obowiązkowe mylenie pojęcia „szowinizm” z seksizmem. – check.

    A na deser kompletny brak szacunku dla odbiorcy wyrażony w tonie baboli ortograficznych i interpunkcyjnych.

    Nice try.

    • Zauważ, że ja podkreśliłam, ze mnie się właśnie molestowanie nie przytrafia. Słucham o regularności z jaką doświadczają tego inne kobiety i włosy mi się jeżą na głowie.
      Ale jednak te dwa przypadki pokazują, że nawet ja (chociaż mi się w sumie tak wydaje) nie jestem bezpieczna jeśli chodzi o molestowanie.

      Obrazki są autorstwa Marty Frej, które tego typu komentarze do zastanej rzeczywistości popełnia wielokierunkowo. Ja faktycznie wybrałam te do tematu, ale nie były to nawet jej wszystkie, które się do tego odnoszą.

      A poza wszystkim – jednak przyszedłeś, jednak przeczytałeś i uznałeś za właściwe zostawić komentarz. Negatywny, ale jednak.
      Nice try.

  3. Nie, nie są. Przynajmniej zgodnie z tym co Ty napisałaś, bo tak po za tym są i to bardzo. Kilka razy zdarzyła Ci się przykra sytuacja i wywindowałaś to do powszechnego problemu, który to każdej kobiecie się zdarza. No ale umówmy się – tak nie jest. A nawet jak jest, przynajmniej w 1/20 tak jak to ujęłaś, to karkołomnym jest myślenie, że feminizm coś w tej kwestii zmienia. Norma obyczajowa pt. nie dotykaj innych ludzi tam, gdzie mogą nie chcieć być dotykani istnieje dłużej od Ciebie. No ale niestety – świat jest zły, niektórzy ludzie są źli i norm obyczajowych czy nawet moralnych nie zawsze przestrzegają. Normy moralne mówią żeby nie krzywdzić bez powodu innych ludzi. Każdy to wie od zarania dziejów. Mimo to Maciej informatyk pewnie kilka razy dostał po ryju od jakiegoś dresa za swój wygląd. Tak niestety po prostu wygląda ten świat. I żeby było jasne – nie mówię, że nie można z tym walczyć. Nawet trzeba, jeszcze jak. Klepanie przypadkowych lasek po tyłkach jest formą molestowania. Natomiast Twój post jest tak głupi, że po prostu szkodzi feminizmowi. No bo nie można wziąć jakichś danych statystycznych, ukazujących problem czy publikacji naukowych. Nie można posłużyć się jakimś nieskrajnym przykładem. Nie, trzeba napisać, że feminizm jest potrzebny, bo kiedyś ktoś mnie klepnął w dupę. Świetnie. To na tej podstawie idę się zapisać do KPP, bo mnie nie stać na IPhone z nieograniczonym internetem.

  4. Faceci hejtują post, bo nie chcą przyznać, że to prawda i że potrzebują się zmienić i że to ich czyny.
    Nie znam kobiety, której nigdy w życiu nie zdarzyło się molestowanie w jakikolwiek sposób.
    Ja sama byłam zaczepiana,molestowana, obmacywana, szczypana, klepana po pupie, łapana za piersi, mój wygląd był obleśnie komentowany. Wszystko to spotkało mnie od mężczyzn w bardzo różnym wieku- od chłopaczka, który podbiegł do mnie na ulicy i złapał za pierś i szybko uciekł – po starego żula w autobusie, który mocno uszczypnął mnie w tyłek. I jeszcze się dziwił że kazałam mu spierdalać, bo przecież po to mam dupę, żeby ja szczypać.
    Nie wspominając już o głupich dowcipaskach w pracy.
    Obmacywaniu przez męskich krewnych, gdy byłam małą dziewczynką.

    Mam tego dość.
    Wkurwia mnie, że skoro jesteście więksi i silniejsi, to myślicie że wszystko wam wolno, bo przecież drobna kobieta się nie postawi.
    Otóż nie.
    Zawsze mam nóż przy sobie i w razie czego, będę walczyć o siebie i w dupie mam czy potem trafię do więzienia.

  5. Najbardziej boli mnie, że tak wiele kobiet doświadcza rozmaitych form molestowania i przemocy. Że to jest „normalne”, że jak dziewczyna wraca z imprezy, spotykają ją np. klepnie po pupie czy wulgarne „komplementy”. Że, jeśli dziewczyna protestuje przeciw seksistowskim dowcipom w pracy, mówi się jej, że „przesadza”. Dlatego właśnie recenzuję też książki feministyczne. Pozdrawiam.

  6. Jak byłem nastolatkiem to dziewczyny lubiły gdy je koledzy klepali po tyłku, dla mnie to było dziwne że one tak sobie pozwalają a nawet się cieszą. Zazdrościłem im tej przebojowości, ja tak nie potrafiłem, nie robiłem i do dziś nie robię , dla mnie to było by upokorzenie gdybym był kobietą ale wtedy wielu się to podobało, a ja przez to że tak nie robiłem ciągle byłem sam.
    Czasem mam ochotę popatrzeć na podobającą się mi dziewczynę :-), nic na to nie poradzę że jest piękna i przyciąga wzrok, ale też nigdy nie powiedziałem niczego przy nich o nich czy nawet potem sam do siebie. Sam już nie wiem co o tym sądzić, część kobiet uważa poklepanie po tyłku jak komplement a faceta który to robi za ‚prawdziwego’ mężczyznę, ja tak nigdy bym nie zrobił.

  7. To było niefajnie co robili ci kolesie, ale nie jest to tylko problem kobiet. Jasne, że klepnięcie w pupę przysługuje ładnym kobietom, ale faceci mogą doświadczyć np. pięścią w zęby. To może być jeszcze gorsze. Nawet duzi są narażeni, bo atakujących może być kilku. Oczywiście, statystycznie rzecz biorąc ładna kobieta ma większą szansę na bycie zaczepiona niż przeciętny facet. Reasumując nikt nie daje nikomu zezwolenia na molestowanie, wybijanie zębów itp. Ale źli ludzie się zdarzają. Tylko to nie uprawnia do stawiania sprawy mężczyźni vs. kobiety. A feministki to robią, bo to jest istotą ich istnienia. Nigdy nie powiedzą, że problemu nierówności nie ma, bo przestały by być feministkiami.

    • Po pierwsze gwałt i molestowanie dotyczy wszystkich kobiet, a nie kobiet ładnych, seksownych, seksownie ubranych…
      Po statystykach ubrań zgwałconych widać, że najczęściej to są ubrania nijak nie kojarzone z seksownością (zwykłe dzinsy i luźny, długi sweter)

      Po drugie
      Gdybym już MUSIAŁA wybierać (jak między rakiem a HIV) to wolałabym dostać w zęby niż być zgwałconą.
      Bo oprócz szkód fizycznych są jeszcze psychiczne.

      Problem nierówności istnieje, bo statystycznie (znowu to słowo i to odniesienie) kobiety są częsciej gwałcona i częściej ulegają przemocy – w tym domowej. I w obu tych przypadkach to częsciej mężczyźni są sprawcami.
      Co ciekawe jeśi chodzi o ofiary męskie, to też czesciej od mężczyzn przemocy doświadczają tak w kwestii gwałtów jak i innych.
      I chociażby w kwestiach przemocowych nierówność jest.

Dodaj odpowiedź do Klaudia Anuluj pisanie odpowiedzi