Trębacz z Tembisy. Droga do Mandeli

Książka czytana na raty i chyba trochę mi wstyd z tego powodu. Ale lepiej czytać na raty niż nie czytać w ogóle i to mnie pociesza.
Najpierw zakupiona swoje na półce odczekała. Mam taką kolejkę do czytania, że czasem mnie to przeraża i przerasta, nie ogarniam sytuacji i … bywa. Ale w końcu pojawił się konkretna okazja, by po „Trębacza z Tembisy” sięgnąć i przeczytać. Stało się to za sprawą propozycji poprowadzenia spotkanie z Wojciechem Jagielskim w jednej z łódzkich bibliotek. Ja to mam szczęście, że takie rzeczy przychodzą do mnie czasem zupełnie niespodziewanie, ale wyzwania zawsze podejmuję i staram się przygotować do tego jak najlepiej. Dlatego chociaż czasu było niewiele to postanowiłam ,ze przeczytam tyle, ile dam radę, żeby być na bieżąco. Chociaż w przeszłości czytałam inne rzeczy Wojciecha Jagielskiego i podziwiałam, i zazdrościłam (taką dobrą zazdrością, co zaraz opiszę).
Czytaj dalej

Turcja, aman, hummus, beton, merhaba

Czasem nie trzeba jechać dokładnie w to miejsce, które chce się poznać, by je poznać. Czasem poznaje się je jadąc dokładnie w odwrotnym kierunku. Tak było ze mną i Turcją, z którą najbliżej byłam podczas pobytu w Anglii.
Chociaż z perspektywy czasu nie wiem, czy chciałam poznać Turcję czy poznanie Turcji przyszło do mnie niespodziewanie i dopiero wtedy uznałam, ze to było ciekawe doświadczenie, które chciałam przeżyć.
Czytaj dalej